Czarniecki czy Czarnecki

„Kurek”, będąc niedawno z wizytą w Wielbarku, znalazł się na ul. Czarnieckiego, gdzie, o ironio historii, mieści się wybudowany przez Szwedów zakład Swedwood. Przypomnijmy, że to właśnie Stefan Czarniecki zasłynął podczas potopu szwedzkiego z prowadzenia wojny partyzanckiej przeciw wojskom króla Karola X Gustawa, dając się im zresztą mocno we znaki. Nie o historii chcemy tu jednak pisać, ale o samej ulicy w Wielbarku, a właściwie o nieścisłościach w pisowni nazwiska jej patrona. Na niektórych domach, na tabliczkach przytwierdzonych do murów możemy przeczytać, że znajdujemy się na ul. Czarneckiego, a nie Czarnieckiego. Co jeszcze dziwniejsze, są i takie przypadki, gdzie mamy do czynienia z dwiema wersjami nazwiska wielkiego wodza naraz, tak jak to ma miejsce na budynku oznaczonym numerem 2. Z kolei nowa, postawiona niedawno tablica – drogowskaz informuje nas, że jesteśmy na ul. Czarnieckiego. Skąd zatem wzięła się forma bez literki „i”? Okazuje się, że nie tak zupełnie znikąd. „Kurek”, próbując rozwikłać zagadkę, przypomniał sobie, że postać Stefana Czarnieckiego została utrwalona w jednej ze zwrotek naszego hymnu, „Mazurku Dąbrowskiego”. Współczesna jej wersja brzmi tak:

„Jak Czarniecki do Poznania

po szwedzkim zaborze,

dla ojczyzny ratowania

wrócim się przez morze”.

Jednak w wersji oryginalnej, według pisowni autora słów „Mazurka”, Józefa Wybickiego, powyższa zwrotka wyglądała nieco inaczej:

„Jak Czarnecki do Poznania

wracał się przez morze

dla oyczyzny ratowania

po Szwedzkim rozbiorze.”

Trzeba jednak zauważyć, że we wszystkich współczesnych publikacjach i nazewnictwie zdecydowanie przeważa forma „Czarniecki”, więc może i ulica w Wielbarku doczeka się ujednolicenia pisowni nazwiska swojego patrona.

RUDERA NA ZAPLECZU CENTRUM

W Szczytnie wiele się zmienia na plus i przybywa nam reprezentacyjnych miejsc, których nie musimy się wstydzić przed turystami. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy popadać w samozachwyt, bo w kwestii poprawy miejskiej estetyki jest wciąż wiele do zrobienia. Wystarczy tylko trochę zboczyć z ul. Odrodzenia, pomiędzy obskurnym i walącym się ogrodzeniem okalającym działkę po kinie, by natrafić na paskudną ruderę na ul. Ogrodowej 8. Jeszcze do niedawna w tym starym, przedwojennym obiekcie mieścił się zakład szklarski. Obecnie budynek jest pusty, a jego wygląd woła o pomstę do nieba. Na dodatek, wokół niego walają się przeróżne śmieci wyrzucane przez okolicznych mieszkańców. Tak to już jest, że zrujnowany, walący się obiekt w pewnym stopniu „zachęca” do dalszego oszpecania go i dewastacji, czego oczywiście w żaden sposób nie pochwalamy.

OCHRONNY DASZEK

Już jakiś czas temu przy dawnym szczycieńskim browarze pojawił się tajemniczy drewniany daszek okalający tę zabytkową budowlę. Wielu mieszkańców miało pewnie nadzieję, że to może rodzaj jakiegoś rusztowania służącego do remontu cennego ze względów historycznych obiektu. Tymczasem mijają miesiące i poza tym, że daszek nadal stoi, wokół nie widać żadnych prac modernizacyjnych. Sama zaś budowla od dawna już nie prezentuje się najlepiej. Opadające tynki, powybijane tu i ówdzie okna świadczą o upadku tego zabytkowego budynku. Na razie nie zanosi się wcale na to, by w najbliższym czasie doczekał się on remontu. Obecnie pomieszczenia byłego browaru służą Fabryce Likierów Tarpan. Od jej kierownictwa uzyskaliśmy informację, że daszek został postawiony dla zapewnienia bezpieczeństwa przechodniom, aby żadnemu z nich nie spadła przypadkiem na głowę dachówka z będącego w fatalnym stanie technicznym dachu. Firma wystąpiła wprawdzie o dotację na remont poszycia do ministerstwa kultury, jednak pieniędzy na ten cel nie otrzymała. Fabryki likierów nie stać na wykonanie inwestycji z własnych środków. Koszt wymiany dachu waha się w granicach 0,5 - 0,6 mln złotych. Ponieważ obiekt znajduje się pod opieką konserwatora zabytków, wszelkie prace muszą być prowadzone zgodnie z jego wytycznymi, a to wiąże się z ogromnymi nakładami. Kierownictwo zakładu zapewnia jednak, że ponownie wystąpi o dotację na remont dachu.

KAMIENICA W RUINIE

Skoro już o zapewnianiu przechodniom bezpieczeństwa mowa, to nie wszędzie w Szczytnie się o to dba. Na ul. Kościuszki stoi niegdyś piękna i reprezentacyjna kamienica pochodząca prawdopodobnie z początku ubiegłego stulecia. Dziś z trudem można dostrzec resztki jej dawnej świetności. Budynek po prostu straszy swoim wyglądem, a przypomnijmy, że stoi przy jednej z głównych ulic miasta. Co gorsza, na skutek silniejszych podmuchów wiatru z budynku opadają fragmenty i tak już mocno uszkodzonej elewacji i tynku. Strach pomyśleć, co może się stać, gdy taki kawał spadnie komuś na głowę. Przechodząc obok kamienicy w minioną środę, dostrzegliśmy na chodniku świeżo oberwane resztki tynku. Przy bliższym przyjrzeniu się im stwierdziliśmy, że pochodzą one z dolnej części budynku – czyżby ktoś dla zabawy dopełniał dzieła zniszczenia zaczętego przez upływ czasu? W każdym jednak razie warto, by administrator postarał się o jakieś zabezpieczenie obiektu, aby nie ucierpiał żaden z przechodniów. Tym bardziej, że mamy jesień, czas wichur i słoty, więc o nieszczęście łatwo. A może w końcu, podobnie jak kilka innych starych budynków w naszym mieście, kamienica na Kościuszki doczeka się gruntownego odnowienia?