Port wodny Szczytno

Całkiem niespodziewanie, bo zaraz po wielkich mrozach w bazie wodnej Miejskiego Ośrodka Sportu ruszyła budowa nowego mola w miejscu istniejącego przybrzeżnego pomostu, a właściwie kładki. MOS się rozwija, przybywa sprzętu, to i ta stara kładka okazała się stanowczo za mała. Korzystając z tego, że mróz skuł wody jeziora i można bezpiecznie poruszać się po grubej tafli (ok. 20 cm), pracownicy ośrodka przy pomocy strażaków zabijają pale nośne pod przyszły znacznie większy pomost - fot. 1.

Strażacy specjalistycznym sprzętem wypłukują z dna muł, zaś pracownicy MOS-u wbijają w te miejsca pale. Ta dość precyzyjna robota idzie sprawnie i już w dnie jeziora tkwi sporo podpór pod przyszły pomost - fot. 2.

Daje to wyobrażenie o jego kształcie. Poza tym, nowy pomost będzie nieco niższy od istniejącego, rekreacyjnego, a widocznego w głębi zdjęcia. Jest to działanie celowe. Chodzi o to, aby było łatwiejsze podejście do cumującego przy nim sportowego sprzętu pływającego - żaglówek, łodzi, kajaków i rowerów wodnych. Powiększone molo będzie oddane do użytku, jak zapewnia szef MOS-u Krzysztof Mańkowski już w końcu kwietnia tego roku. Całość wykonają sami pracownicy ośrodka sportu, oczywiście przy wspomnianej pomocy strażaków, zatem koszt jego wykonania ograniczy się tylko do zakupu materiałów. Do tej pory wydano ok. 2,5 tys. złotych.

Spacerowy stateczek

Jednak poczesne miejsce przy pomoście zajmie największa atrakcja - stateczek, a właściwie wycieczkowa łódź motorowa. Ta pływająca jednostka 7-metrowej długości będzie zabierała na pokład 12 osób. Jej koszt to 110 tys. zł i taka suma jest zabezpieczona w tegorocznym miejskim budżecie, zostało też już złożone zamówienie.

- Pierwszy dziewiczy rejs tej jednostki odbędzie się już w majowy weekend - zapewnia dyrektor Mańkowski. Będzie ona wyglądała tak, jak przedstawia to zdjęcie - fot. 3.

Jest to jednostka rodzimej produkcji, zbudowana przez firmę Aquarius a poruszająca się na dwóch pływakach. Ma ona także składany dach na wypadek zbyt silnie operującego słońca lub opadu deszczu.

W związku z tą elegancką wycieczkową łajbą, a będzie to na pewno atrakcja nie lada, warto byłoby pomyśleć o jej nazwie. Nam nasuwa się imię Danuśka, bo byłoby to uzasadnione tak historycznie, jak i politycznie. A może władze miasta rozpisałyby konkurs na nazwę, a zwycięzca zostałby uhonorowany zaproszeniem do odbycia pierwszego rejsu, dajmy na to z portu wodnego MOS Szczytno do Kamionka i z powrotem. Jak informuje nas Krzysztof Mańowski, wycieczki po dużym jeziorze będą trwały ok. 3 godziny. Już teraz ma zamówienia na przeszło 20 kursów, głównie od turystów niemieckich.

LODOWE RZEŹBY

W Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, obręb Korpele, swoją siedzibę ma m. in. firma Frenoplast zajmująca się produkcją specjalistycznych materiałów i okładzin ciernych. Pod tą dość tajemniczą nazwą kryją się po prostu okładziny hamulcowe do pociągów, tramwajów oraz ciężkich maszyn przemysłowych. Jest to, jak powiedział nam nam szef produkcji Dariusz Grudziński, jedyny we wschodniej Europie tego typu zakład. W dodatku mający swój własny ośrodek badawczo-rozwojowy, który znajduje się w Wołominie. Dzięki takiemu wsparciu techniczno-naukowemu produkcja Frenoplastu jest na najwyższym poziomie europejskim i trafia do wielu krajów świata. To tyle tytułem wstępu, bo nam chodzi jednak o coś innego. Otóż „Kurek”, zapędziwszy się na tereny strefy, zauważył pod bramą tego właśnie zakładu wielkie śniegowe figury - fot. 4 i 5.

Pierwsza z nich to dziadek Mróz, druga to miszka, czyli niedźwiedź. W odróżnieniu bowiem od naszego św. Mikołaja, dziadek Mróz porusza się nie w asyście reniferów, a niedźwiedzi.

Autorem tych śniegowych rzeźb jest Aleksiej Fomin, pracownik Frenoplastu.Dawniej rozwoził on produkty firmy po całej Europie, obecnie pracuje jako dozorca. No i w wolnych chwilach wykonał owe posągi, jak nakazuje tradycja wywodząca się aż z... Kazachstanu. Tak w ogóle Aleksiej - fot. 5, pochodzi z rodziny polsko-rosyjskiej, która w 1917 r. uciekła przed rewolucją bolszewicką do Chin. I tam właśnie mały Aleksiej przyszedł na świat, tam też spędził pierwsze sześć lat swojego życia. Obecnie chińszczyzną włada z trudem, bo po tylu latach ulotniła mu się z głowy. Za to potrafi mówić po rosyjsku i kazachsku. Kiedy ukończył 6 lat, wraz z rodziną powrócił do Kazachstanu. Tam właśnie zawsze na święta robiono tego typu figury. Na zdjęciu Aleksiej nie ma czapki ni szalika, bo takie mrozy jakie zapanowały ostatnio w Szczytnie są mu niestraszne.

- Zimy w Kazachstanie są zupełnie inne niż w Polsce. Mrozy sięgają -40, a nawet - 45oC i potrafią trzymać przez cztery miesiące - powiedział nam Aleksiej. Podczas pierwszych opadów nikt nie wychodzi z domu. Wszyscy czekają, aż odpowiednie służby przetrą szlaki komunikacyjne. Najpierw przebijają się w jednym kierunku - wówczas odbywa się ruch wahadłowy, a potem przecierają drugą stronę ulicy. Śniegu potrafi bowiem napadać w Kazachstanie po sam dach parterowego domku. Nierzadko ulice stanowią, co trudno nam sobie wyobrazić - śniegowe tunele i trwa to tak aż do wiosny, do pierwszych roztopów.

No tak, jak u nas temperatura spadnie do minus dwudziestu, już media ogłaszają zimę stulecia i każdy marznie okrutnie.

WYZIĘBIAJĄCY REMONT

W lokalu przy ul. Odrodzenia 35 na parterze, czyli tam, gdzie niegdyś funkcjonowała przychodnia dentystyczna, obecnie trwa remont. Ciągnie się on nie wiadomo już jak długo, a ostatnio czy to z braku nadzoru, czy innych okoliczności wybito w pomieszczeniu szybę. W dodatku jedno z górnych okienek jest na stałe otwarte - fot. 6.

Co prawda wybity otwór starano się zasłonić folią, ale opadła ona w dół i obecnie nie spełnia żadnej izolacyjnej roli. Wskutek tego teraz, kiedy przyszły chłody, w remontowanym lokalu hula wiatr oraz panuje mróz, co mocno wyziębia mieszkania położone nad nim. Tymczasem w dobie kryzysu trzeba jak najwięcej oszczędzać, w tym także na ogrzewaniu, ale niestety...

- Szlag człowieka trafia, bo termostat mam otwarty maksymalnie, a mimo to w mieszkaniu panuje temperatura zaledwie 18o C - skarży się „Kurkowi” mieszkanka I piętra. Wspomniany lokal na parterze już w 2006 roku wydzierżawił przedsiębiorca z Mrągowa Henryk Sienkiewicz. Na początku właściciele mieszkań w tym bloku nie mieli zastrzeżeń, ale kiedy przedsiębiorca nie chciał wyjawić przeznaczenia lokalu, ani jaka miałaby tam być prowadzona działalność, członkowie wspólnoty wycofali swoją zgodę. Prace remontowe wstrzymano i trwało to dobrych kilka lat. Dopiero teraz dzierżawca za zgodą właściciela lokalu, czyli ZGK poddzierżawił go wrocławskiemu Lukas Bank S.A. Miejmy nadzieję, że remont w końcu nabierze tempa.

Dyrektor ZGK Leszek Mierzejewski, zapewnia „Kurka”, że nic nie wiedział o wybitej szybie, ani uchylonym oknie. Zapowiada, że niezwłocznie skontaktuje się z dzierżawcą. Nakaże mu, by ten oszklił okno i zamknął górny lufcik, gdyż do tego jest zobowiązany.