Ciasne poddasze, bez kuchni, łazienki i ubikacji - tak wygląda „mieszkanie” Bogusława Grabowskiego z Jedwabna. Mężczyzna od lat stara się o przydział innego lokum, ale wszystkie jego pisma albo przechodzą bez echa, albo spotykają się z odmową ze strony władz gminy.

Życie na strychu

POD ŚCIĘTYM DACHEM

Patrząc na warunki, w których żyje Bogusław Grabowski z Jedwabna trudno uwierzyć, że mamy XXI wiek. Mężczyzna od dziesięciu lat zajmuje ciasny lokal na poddaszu należącego do gminy budynku wielorodzinnego na ul. Odrodzenia. Powierzchnia tego „mieszkania” wynosi ok. 11 m2. Ścięty dach powoduje, że nie sposób wstawić tu choćby szafy. W klitce z trudem mieści się tapczan, na którym śpi pan Bogusław.

- Nie mam nawet gdzie powiesić ubrań - żali się mężczyzna. To jednak nie największe jego zmartwienie. W pomieszczeniu brakuje kuchni, łazienki i ubikacji. Ta ostatnia znajduje się na zewnątrz budynku. Fragment strychu zajmowany przez Bogusława Grabowskiego dawniej stanowił część mieszkania jego konkubiny. Problemy zaczęły się z chwilą, gdy para się rozstała. Wtedy to kobieta wydzieliła część lokalu, w którym dziś mieszka pan Bogusław. Twierdzi on, że wszystko stało się za zgodą gminy, lecz z naruszeniem przepisów, bo stan budynku nie sprzyja tego typu przeróbkom i przebudowom.

- W tym domu było dużo wzmocnień w postaci grubych belek. Po przerobieniu mieszkania wszystkie je wyrżnięto - mówi mężczyzna.

BEZOWOCNE STARANIA

Mieszkaniec wielokrotnie interweniował w swojej sprawie u wójta i radnych. Wysyłał podania, listy, chodził osobiście do urzędu, ale bez konkretnego rezultatu. Wszelkie prośby o przydzielenie mieszkania z prawdziwego zdarzenia pozostały bez echa.

- Pan wójt przysyłał do mnie tylko panią z ośrodka opieki społecznej, choć zupełnie nie wiem, po co - opowiada Bogusław Grabowski. Zapewnia, że wsparcie materialne wcale nie jest mu potrzebne. Ma rentę, do której dorabia, pracując w Olsztynie. Pan Bogusław zwracał się do wójta z prośbą o umieszczenie go na liście oczekujących na lokal, ale nie została ona spełniona. Zdesperowany mężczyzna starał się nawet o zaadaptowanie na cele mieszkaniowe pomieszczenia garażu sąsiadującego z budynkiem, w którym mieszka. Od pracownika Urzędu Gminy usłyszał jednak, że obiekt nie nadaje się do adaptacji.

- To dziwne tłumaczenie, bo czy strych się nadaje? - zastanawia się Bogusław Grabowski. Niedawno zaświtała nadzieja na poprawę jego sytuacji.

Dowiedział się, że istnieje możliwość uzyskania lokum w budynku GOK-u. Od wójta otrzymał jednak odpowiedź, że według przepisów prawa budowlanego pomieszczenie nie stanowi lokalu mieszkalnego i nie może być przedmiotem najmu.

- Nie mam wielkich wymagań. Chcę tylko kawałek pokoju i łazienkę, nawet wspólną. Marzę, żeby móc się wyprostować, bo tu, na strychu to niemożliwe - mówi pan Bogusław.

WÓJT NIE BĘDZIE GODZIŁ

Zdaniem członka komisji mieszkaniowej, radnego Szczepana Worobieja, mężczyzna jak najbardziej kwalifikuje się do tego, żeby znaleźć się na liście oczekujących na przydział lokalu. Jednocześnie radny od dawna postuluje, by w gminnym budżecie zarezerwować środki na wykup lub budowę mieszkań socjalnych i komunalnych.

- Do tej pory jednak rada się do tego nie przychyliła, sygnalizując, że są pilniejsze potrzeby - mówi Szczepan Worobiej.

Z kolei wójt gminy Jedwabno Włodzimierz Budny tłumaczy, że gmina w tej konkretnej sprawie niewiele może pomóc.

- To problem pomiędzy panem Grabowskim a jego byłą konkubiną. Oboje są dorosłymi ludźmi, ja nie będę ich godził - mówi Włodzimierz Budny. Potwierdza, że gmina wyraziła zgodę na to, by mieszkanie na ul. Odrodzenia powiększyć o jeden pokój. Bogusława Grabowskiego takie tłumaczenia nie przekonują.

- Wójt sobie ze mnie kpi. Przecież to on dał swoich ludzi, by przerobili lokal w ten sposób, by oddzielić mnie od reszty mieszkania. Ja chcę tylko żyć w godziwych warunkach - mówi lokator poddasza.

Ewa Kułakowska, o